„Bukareszt. Kurz i krew” Małgorzaty Rejmer to reportaż o skomplikowanej historii Rumunii, życiu „za i po Ceauşescu”, zwyczajach i mentalności Rumunów, a także współczesnych problemach tego kraju. Wiedza bardzo potrzebna dla tych, którzy chcą zobaczyć tam pojechać.
Autorka „Bukareszt. Kurz i Krew” wprowadza nas w świat nieznany z przewodników po Rumunii. Z książki dowiemy się jak wyglądało dzieciństwo małego, zdolnego Nicholae Ceauşescu, jego rodzinny dom i poznamy historię dojścia do władzy. Dalej już nie jest tak kolorowo. W kolejnych rozdziałach opisane jest sprawowanie przez niego władzy dyktatorskiej przez 22 lata, kult jego osoby, wyniszczenie gospodarki i życie ludzi, dekrety, prawa, budowa Pałacu Parlamentu itd.
„Mama ma specjalny zeszyt z ręcznie zapisanymi przepisami, a w nim – jeśli nie masz mąki, użyj bułki tartej, jeśli nie masz oleju, roztop margarynę, jeśli nie masz nic, podziękuj Bogu, że żyjesz”.
Fotografia pobrana ze strony Wydawnictwa Czarne
A jaki jest Bukareszt? Myślę, że ten fragment książki można śmiało przytoczyć w tym miejscu:
Bukareszt (…) jest jak wrzątek albo kipiel, wzburzony i zmętniały. (…) Atrybuty miasta: czarne kłęby przewodów na słupach jak gniazda porzucone przez ptaki, atmosfera rozkopania i prowizorki obok bankietów w sklepowych witrynach, przeszywający zapach lip i rozgniecionych winogron. Elegancja architektury z zamierzchłego świata. Stukot rozchybotanych tramwajów, klaksony rozwścieczonych taksówek na sekundę przed stłuczką. Zaśpiew cygańskich dzieci i staruszek włóczących się w pobliżu niezliczonych kwiaciarni, które prowadzą matki tych dzieci i córki tych staruszek. Wszędzie psy jak czarne i szare tobołki porzucone przez kogoś, kto bardzo się spieszył.”
„Zapytałam przyjaciół, co jest pięknego w Bukareszcie. Odpowiedzieli:
Bukareszt jest jak ciastko kupowane w niedzielę, niby czekoladowe i słodkie, ale z gorzką polewą. Nie znajdzie się tu łatwego piękna.
Bezwstyd, histeria stylu, fasadowość. Przy Bukareszcie każde europejskie miasto wydaje się tak statyczne, że aż nudne”.
Małgorzata Rejmer świetnie opisuje to miasto. Czytając ma się wrażenie, że jest się razem z nią, rozmawia z ludźmi, czuje się zapach miasta i razem z nią ucieka przez bandą bezpańskich psów.
Reportaż zapada w pamięć.
Najnowsze komentarze