„Uśmiech Pol Pota” to bardzo ważna dla tych, którzy chcą poznać i zagłębić się w temat historii Kambodży. Informacje w niej zawarte czasem przytłaczają do tego stopnia, że potrzeba odłożyć książkę na kilka chwil by móc je przyswoić. Niemniej- warto przeczytać. Zwłaszcza jeśli kogoś zainteresowała nasza prezentacja z Wietnamu i Kambodży.
Fotografia pobrana ze strony Wydawnictwa Czarne
„W 1975 roku, po pięciu latach bezmyślnych rządów wojskowej kliki generała Lon Nola, władzę w Kambodży zdobywają Czerwoni Khmerzy. Mają ogromne poparcie ludu i lewicujących środowisk europejskich. Zniszczony amerykańskimi nalotami i wojną domową kraj przedzierzga się w Demokratyczną Kampuczę, w której hasła chłopskiej rewolucji mają zbudować nową, lepszą przyszłość.
Peter Fröberg Idling zabiera czytelników w przerażającą i fascynującą podróż do serca tego kraju. Niczym detektyw śledzi sprzeczne doniesienia, ze strzępów informacji buduje prawdziwy obraz życia w obłąkańczej utopii i odsłania tajemnice jednej z najkrwawszych dyktatur XX wieku. Odkrywa też niechlubną kartę z przeszłości. Szwedzcy entuzjaści rewolucji Pol Pota, głusi na relacje uchodźców, niezachwianie wierzyli, że czerwony terror to tylko konieczny etap na słusznej drodze do wyzwolenia. Fröberg Idling pyta, w jaki sposób udało się Khmerom zamydlić oczy szwedzkiej delegacji, która w 1978 roku odwiedziła Kampuczę. Dlaczego w sprawozdaniach, na zdjęciach i w filmie nie widać zagłodzonych i zastraszonych ludzi, o których mówili uciekinierzy? Pragnie również zrozumieć, co sprawiło, że Saloth Sar, wykształcony w Paryżu młody fan piłki nożnej i francuskiej poezji romantycznej, stał się Pol Potem, krwawym tyranem, pod którego rządami zginęła prawie jedna czwarta ludności całego kraju. Odpowiedzi szuka zarówno w dokumentach, jak i w rozmowach ze świadkami terroru Czerwonych Khmerów. Z relacji tych buduje literacki reportaż przejmujący do szpiku kości”.
Wydawnictwo Czarne
Poniżej kilka ciekawostek z książki:
- Przez cztery lata, które nastąpiły po tej rozmowie Nixona z Haldemanem, amerykańskie samoloty zrzuciły na Wietnam, Kambodżę i Laos 4,5 miliona ton bomb. Ani wcześniej, ani później w żadnej wojnie w historii ludzkości nie zrzucono tylu ładunków wybuchowych.
- Mam mapę Kambodży, na której każdy atak bombowy jest zaznaczony małą czarną kropką. Daje to pewne wyobrażenie o ich skali. Sporych części kraju po prostu nie widać – są całkiem zakropkowane. W sumie zrzucono na Kambodżę 2 756 941 ton bomb. To jest półtora raza tyle, ile alianci zrzucili w czasie całej drugiej wojny światowej, wliczając w to bomby atomowe w Hiroszimie i Nagasaki. To infernalna machina zniszczenia, którą trudno z czymkolwiek porównać. Całkowita siła eksplozji, przykładowo, odpowiada 183 bombom z Hiroszimy. Szacuje się, że zginęły setki tysięcy Kambodżan. 183 bomby z Hiroszimy w cztery lata, na kraj wielkości połowy Szwecji.
- Szkolny budynek jakich mnóstwo w Kambodży. Drzewa ocieniają dziedziniec, słońce praży i wszystko jest bardzo ciche. Spokojne. Dziś nazwa tej szkoły, Tuol Sleng, jest synonimem tortur i śmierci. Wymienia się ją jednym tchem z Auschwitz i Gułagiem. Za Czerwonych Khmerów szkoła nosiła krótką nazwę S-21. Bardzo niewielu wiedziało o jej istnieniu. Odpowiadali za nią minister obrony Son Sen i wicepremier Nuon Chea. Wysłano tu, według danych szacunkowych, jakieś czternaście tysięcy ludzi. Poddano ich torturom, przesłuchano, a potem stracono. Nie była to jednak jakaś szczególnie wyjątkowa instytucja. Na prowincji istniała cała masa więzień, w których torturowano i mordowano pomniejszych przeciwników rewolucji. Jedynie ważnych więźniów wysyłano do S-21.
- Członkowie partii, którzy pracowali w pobliżu, a nie znali przeznaczenia S-21, mieli własne lakoniczne określenie. “To miejsce, gdzie się wchodzi, ale skąd się nie wychodzi”.
To tylko kilka… wypisać można parę kartek.
Najnowsze komentarze